¿Conocéis alguna manera de evadiros de la
realidad? Yo varias, pero una en especial que reconozco que antes me encantaba
y ahora supongo que por esa estupidez del miedo al ridículo cada vez lo hago
menos, pero no por ello ha dejado de gustarme, ¿sabéis cuál es?; pues no
esperemos más, todos juntos al desván.
Para los que hayáis pensado en los DISFRACES, habéis acertado, efectivamente, me encantaba
disfrazarme, y no sólo en CARNAVALES ahora que es la fecha, cualquier momento
era bueno. Me apasionaba jugar a ser otra persona, viajar en el espacio y en el
tiempo, sola o acompañada, con disfraces reales o imaginados, lo importante era
poder ser alguien diferente.
La mayoría de mis disfraces, mejor dicho,
todos eran hechos a mano por mi madre y mi abuela. Recuerdo estas fechas como
algo muy especial, noches en vela de estas dos mujeres hilvanado y dando
puntadas sin parar, parece que las estoy viendo, sacando patrones, sin parar de
cortar y coser, rodeadas de telas, hilos, botones…, nosotros expectantes,
pendientes de todo sin perder puntada, incluso apropiándonos de aquellas innecesarias telas para ellas pero
para nosotras todo un mundo de posibilidades para hacer vestidos a nuestras
muñecas.
Para mí el momento más emocionante no era el
gran día, es decir el festival del colegio, el desfile, la actuación…, ese día
a penas podía dormir, quería que todo fuese perfecto y me moría de ganas de ver
al resto de mis compañeros de clase y disfrutar de todo. Mi momento llegaba con
la primera prueba, ahí ya empezabas a sentirte diferente: bailarina, pirata,
china, india…, no sé, empezabas a dejar volar tu imaginación y comenzaba tu
viaje a todas y a ninguna parte.
Sin embargo, reconozco que cuando más me
gustaba disfrazarme era en cualquier otra fecha, cuando surgía de manera
fortuita jugando con mis amigas en casa de mi abuela, colándome en su baúl y
sacando dos de mis vestidos favoritos, el de comunión de mi tía y el de novia
de mi madre, cómo me encantaba ese vestido, era muy fácil imaginarme que era ella
y me casaba con mi padre, era estupenda esa sensación, diría que indescriptible
e inexplicable.
Estoy convencida de que todos en algún momento
habéis tenido esa sensación de evasión, y si aún no la habéis experimentado
estáis a tiempo, correr al Desván coger lo primero que encontréis y disfrutad
mañana de lo que queda de carnaval!
Aquí os dejamos algunas
ideas para este carnaval, aunque seguro que ya todos tenéis preparado vuestro
disfraz.
Znacie jakiś sposób na
ucieczkę od rzeczywistości? Ja znam ich kilka, ale jeden z nich uwielbiałam
szczególnie, a z czasem, pewnie przez to głupie uczucie wstydu, przestałam go
używać. Mimo tego wcale nie przestałam go lubić, wiecie o czym mówię? To nie
czekajmy dłużej i chodźmy wszyscy na strych.
Ci, którym od razu
przyszły do głowy stroje karnawałowe, nie myliliście się, właśnie to
uwielbiałam, przebierać się, i nie tylko w KARNAWALE gdyż teraz jest na to
czas, każda chwila była na to odpowiednia. Pasjonowała mnie ta zabawa, bycie
inną osobą, podróżowanie w czasie i miejscu, sama bądź z towarzyszami, w
strojach prawdziwych lub wymyślonych, najważniejsze było być kimś innym.
Większość moich strojów
a nawet wszystkie, były robione ręcznie przez moją mamę i babcię. Pamiętam ten
okres jako bardzo wyjątkowy, nieprzespane noce tych dwóch kobiet, które
fastrygowały, szyły bez odpoczynku, mam wrażenie, że jeszcze teraz je widzę jak
tworzą wykroje, szyją, otoczone materiałami, nićmi, guzikami... My pełni
oczekiwań, niecierpliwi, nie traciliśmy z oka ani jednego zszycia, nawet
przywłaszczaliśmy sobie różne skrawki materiału już na pozór nie potrzebne, ale
nam stwarzały olbrzymie mozliwości, na przykład do przerabiania ich na sukieni
dla naszych lalek.
Jak dla mnie,
najbardziej emocjonują chwilą nie był ten konkretny dzień karnawału w szkole,
defilada ani występ... przed tym dniem praktycznie nie mogłam spać, chciałam
żeby wszystko wyszło idealnie i z niecierpliwością czekałam by zobaczyć moją
klasę i nacieszyć się wszystkim. Moja prawdziwie emocjonująca chwila
nadchodziła z pierwszą przymiarką, bo właśnie tam już zaczynasz czuć się
inaczej, jako tancerka, piratka, chinka czy hinduska... nie wiem, wyobraźnia zaczynała
brać górę nad wszystkim i rozpoczynała się ta podróż we wszystkie strony
świata.
Mimo tego, przyznaję, że
najbardziej lubiłam się przebierać przy innych okazjach, kiedy było to
spontanicznie, podczas zabawy z koleżankami w domu u babci, otwierając jej
kufer i wyciagając moje ulubione sukienki – z pierwszej Komunii mojej cioci, ze
ślubu mojej mamy. Uwielbiałam tą sukienkę ślubną, tak łatwo było mi sobie
wyobrazić, że byłam nią i brałam ślub, to było cudowne uczucie, powiedziałabym,
że niedoopisania i nie do wytłumaczenia.
Jestem przekonana, że
wszyscy kiedyś mieliście to uczucie chęci ucieczki, a jeśli nie to jeszcze
macie czas, biegiem na strych, złapcie pierwszą rzecz, kótrą znajdziecie i
wykorzystajcie jutrzejszy dzień, bo to ostatni dzień karnawału.
Zostawiamy wam kilka
posmysłów na karnawał, choć na pewno już macie przygotowane wasze stroje.
No hay comentarios:
Publicar un comentario